Uczestnictwo w tym rajdzie powoli staje się taka naszą "małą tradycją". Jak przystało na drużynę im. Jana Bytnara musieliśmy wziąć udział i tym razem. Kilka informacji formalnych: termin 25-27 marca, organizator Hufiec Mokotów, trasa S2. I jedziemy!
Zadaniem przedrajdowym zajęliśmy się dużo wcześniej. Postanowiliśmy ocalić od zapomnienia panią Irenę Petasz. Dh drużynowa posklejała zebrane materiały i tak powstał filmik, który przedstawiliśmy na bazie. Razem z nami znajdowało się na niej 12 ekip, więc przedstawienie bezimiennych każdej z tych drużyn zajęło mnóstwo czasu. Nietrudno zgadnąć, że radość na wieść o wcześniejszej kolacji była ogromna. Lecz czekała na nas jeszcze jedna miła niespodzianka - każda z ekip miała ze sobą tradycyjne dania z ich regionów. Znaleźliśmy nawet dwa bardzo duże pierogi w kształcie lilijek.
Po wysłuchaniu wiadomości o tym, jak radzili sobie inni z wykonaniem zadania mieliśmy czas dla siebie. Takiego czasu nie należy marnować i właśnie dlatego integrowaliśmy się wymieniając między sobą zabawy i gry harcerskie. A niektóre z nich na pewno nie raz pojawią się na naszych zbiórkach.
W sobotę po ekspresowym śniadaniu wyruszyliśmy na trasę. Przez cały rajd prowadziliśmy pamiętnik, w którym zapisywaliśmy poszczególne zadania i dzieliliśmy się wrażeniami typu "łamanie praw fizyki w metrze". Nasza wspólna twórczość też znalazła tam miejsce dzięki czemu pamiętnik stał się kolorowy i wesoły.
Nie mieliśmy wielu problemów ze znalezieniem punktów, ale oczywiście małe dezorientacje w terenie się zdarzały. Organizatorzy zadbali abyśmy trochę pośpiewali, trochę pobłądzili w "egipskich ciemnościach" oraz zrobili sobie własne znaczki z rajdu. Najbardziej podobała nam się zabawa znana jako Marshmallow Challenge, w której musieliśmy zbudować jak największą wieżę z 20 nitek suchego spaghetti i umieścić na jej szczycie piankę. Śmiechu było co nie miara:)
Na całej trasie najbardziej oceniane były takie cechy drużyny jak umiejętność wspólnego działania, poczucie humoru i podejście do zadania. Nie wszędzie udawało nam się połączyć to wszystko, ale najważniejsze są wrażenia, które wynieśliśmy.
Gdy nareszcie dotarliśmy na bazę i zjedliśmy po ogromnym schabowym, trasa znów nas wezwała. Tym razem ruszyliśmy prosto na uroczystości związane z obchodami rajdu. Wyczerpani myśleliśmy, że na bazie wejdziemy od razu do ciepłego śpiworka, ale jak wiadomo na rajdach nie wszystkie marzenia się spełniają. Gdy tylko przekroczyliśmy próg szkoły było wiadome, że czeka nas kolejna noc pełna zabaw i nowych ludzi.
Zajęliśmy 6 miejsce na bazie. Nie jest źle, choć oczywiście mogło być lepiej. Tylko kto będzie o tym pamiętał wspominając świetną zabawę w gronie przyjaciół?