Najpierw trzeba podzielić się opłatkiem. Trochę to zajmuje bo trzeba się nagłowić żeby wymyślić oryginalne życzenia dla każdego z osobna. A kiedy wreszcie się uda możemy spokojnie zasiąść do stołu. Co prawda potraw typowo wigilijnych się tam nie doszukasz, ale liczy się gest. Poza tym, był śledź, a to najważniejsze. Może poza słynną już danusią, która jak zwykle wyparowała gdzieś po pięciu minutach.

Skoro już sobie nasłodziliśmy i zapełniliśmy brzuchy to nareszcie możemy powitać św. Mikołaja i jego dzielnego renifera! A co nasz blond Mikołaj nam dzisiaj podaruje? Niestety, na rower nie radzę liczyć, ale przecież tego nie zrobilibyśmy samodzielnie (poza niektórymi zdolniachami). A przecież takie prezenty od serca są najlepsze. Podobno...
Tylko jak tu dostać taki prezent? Jak umiesz tańczyć, śpiewać albo grać na harmonijce to masz problem z głowy. Ci mniej uzdolnieni (patrz: cała drużyna) musieli się trochę nagłowić. Dlatego mieliśmy pokaz gier i zabaw na rozruszanie, mniej lub bardziej śmieszne kawały i próby wymigania się od zrobienia czegokolwiek (w tej konkurencji Mikołaj nie miał sobie równych).
Podsumowując - może to i nie była wigilia godna TV TRWAM, ale nas na pewno!