Szybki transport do miejsca startu kuligu, przywiązanie linek do sanek i... poszli!
Trasa w pełni bezpieczna, mało zakrętów, a więc, aby zwiększyć nieco poziom adrenaliny, ciągnący nasz harcerski zaprzęg Komendant jechał slalomem i nie tylko, w związku z czym osoba na ostatnich sankach (ech co za pech - taki już los człowieka w żółtej kamizelce...) miała dość częstą styczność z tzw. glebą.
Oczywiście nie zabrakło też osób żądnych wrażeń, które niby to niechcący, niby przez przypadek, niby przez niepozorny dołek, zlatywały na łeb na szyję z sanek :).
Były zerwane linki, było hamowanie nogami (o zgrozo), były zmarznięte palce u stóp, była gorąca herbatka w środku pola... Ale humory dopisywały do tego stopnia, że przewidywana trasa kuligu musiała zostać przebyta dwukrotnie! :)
Przeraźliwa cisza w zaprzęgu podczas ostatnich 15 minut drogi powrotnej mogła oznaczać tylko jedno - wszyscy byli już przemarznięci do szpiku kości. Pozostała więc ciepła kołderka i herbata z miodem i cytryną :)
Na naszym youtube'owym kanale obejrzeć można też filmową relację z kuligu:
http://www.youtube.com/watch?v=0bOxBAwf9WY&context=C38dd3f6ADOEgsToPDskLwXdyJwdBPg4VL-oHkeQWk
Zapraszamy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz